poniedziałek, 29 lipca 2013

Prolog

    Jest późno. Dokoła cisza, wszyscy śpią. Gdzieniegdzie słychać tylko świerszcze zagęszczone w trawie i pomiędzy gałęziami drzew. Siedzę nad brzegiem jeziora tak wielkiego, że z ledwością dostrzegam szarawy zarys drugiego brzegu. Spoglądam na zachód słońca. Jest przepiękny, a jego czerwonawe promienie muskają delikatnie moje brązowawe od opalenizny ramiona. Patrząc na ten barwny krajobraz widzę mego zmarłego ojca. Znałam go krótko, ale każdą spędzoną z nim chwilę pamiętam do dziś. Nie było ich zbyt wiele, gdyż rzadko go widywałam. Tata podróżował miesiącami, po czym wracał na kilka dni i znowu wyjeżdżał. Uwielbiał zwiedzać świat, to było jego hobby. Wiedziałam, że wystarczyłoby moje jedno słowo i skończyłby z tym, zostałby ze mną, porzuciłby wszystkie swoje marzenia i pragnienia, aby tylko mnie uszczęśliwić, lecz nie chciałam mu tego odbierać. Zawsze wiedziałam, że bez względu na to, ile czasu minie, prędzej czy później wróci i przytuli mnie, jak wtedy, gdy się z nim żegnałam po raz pierwszy. Ale pewnego dnia wyjechał i już nigdy nie wrócił. Od tego czasu minęło już dwa lata, wtedy widziałam go po raz ostatni. Pozostały mi po nim tylko zdjęcia i wspomnienia, które wypełniają cale me serce. Mama ciągle nie traci nadziei, codziennie wygląda przez okno z blaskiem w oczach poszukując swego wiernego męża i tym samym codziennie wieczorem siada przy kominku przygnębiona i szlocha długimi godzinami. Ja w głębi serca wiem, że taty już dawno nie ma między nami, że już go nie przytulę i nie powiem mu, jak bardzo go kocham. Dlatego też przychodzę tu, nad brzeg jeziora. Tutaj mam spokój i ciszę, mam czas na przemyślenia i wspomnienia. Uśmiecham się i spoglądam w te słońce, czuję wtedy, że tata jest blisko, że chroni nas obie, mnie i mamę, i wiem, że zawsze jest przy nas, chociaż go nie dostrzegamy na pierwszy rzut oka. Wiem, że nigdy nas nie opuści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz