Noc minęła zadziwiająco spokojnie. Już dawno nie spałam tak dobrze, jak dzisiejszej nocy. Przez ostatni czas bardzo często budziłam się po kilka razy słysząc niepohamowany płacz mamy. Za każdym razem wstawałam do niej i próbowałam ze wszystkich sił ją pocieszyć, nakłonić do tego, by odpoczęła, przespała się i choć na chwilę odciągnęła myśli na inny tor. Wiedziałam, że niewiele to pomaga, ale najgorsze jest w tym wszystkim poczucie samotności, dlatego starałam się być przy mamie jak najczęściej. W ten sposób nasze kontakty nie zanikały. Teraz jesteśmy dla siebie bliższe niż wtedy, gdy byliśmy wszyscy razem.
Wracając do dzisiejszej nocy. Nie obudziłam się ani razu. Nie wiem, może to dlatego, że wczoraj wróciłam później niż zwykle. Dziwi mnie jedno. Nie usłyszałam tej nocy tego, co słyszałam codziennie od kilku miesięcy. Czy to możliwe? Czyżby mama powoli godziła się ze stratą ukochanego? A może to ja spałam tak mocno, że żadne dźwięki nie dochodziły do mych uszu? Sama już nie wiem, pogubiłam się w tym wszystkim. Chyba powoli przerasta mnie to co się dzieje. Przez ostatni czas prawie wcale nie wychodzę z domu, jedynie tylko nad jezioro by podziwiać zachód słońca. Poza tym godzinami siedzę w pokoju oczekując na cud. Moja przyjaciółka Nicole odwiedza mnie, nawet często, a gdy już dojdzie do naszego spotkania,od razu poprawia mi się humor, ale tylko na kilka chwil, a potem wszystko wraca ze zdwojoną siłą niczym bumerang.
Przetarłam dłońmi zaspaną twarz i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, który wskazywał godzinę 8. Jaskrawe promienie wschodzącego słońca dziko przedzierały się przez okno mego pokoju. Mieszkam na poddaszu, dlatego też całe pomieszczenie już z samego rana spowite było przepięknymi barwami i gdzieniegdzie zaciemnionymi zakamarkami. Jeszcze raz przetarłam twarz, wysunęłam się spod kołdry, wstałam i pewnym aczkolwiek leciutkim krokiem podeszłam do okna. Dzień wstawał leniwie, a rozrastające się gałęzie pobliskich drzew delikatnie kołysały się na łagodnym wietrze. Na niebie wolno przemieszczały się puchate obłoki przypominające różnorakie kształty. Świat wydawał się być piękniejszy niż zwykle. Poczułam się, jakbym była w całkiem innej krainie, gdzie nie ma bólu, gniewu, zła, okrucieństwa i łez. Odwróciłam się o 180 stopni. Zamarłam na krótką chwilę próbując odgadnąć co się właściwie ze mną dzieje. W końcu podeszłam do niewielkiej szafy i wyjęłam z niej zwiewną sukienkę w kolorowe kwiaty. Dawno już jej nie nosiłam, lecz dzisiaj nie wyobrażałam sobie włożyć czegoś innego. Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się, nawet nałożyłam lekki makijaż i zeszłam na dół. Zjadłam na szybko płatki na mleku i posprzątałam po sobie. Po chwili wyszłam na dwór. Było ciepło jak na tak wczesną porę. Drzewa szeleściły jaskrawo-zielonymi liśćmi, jakby nuciły radosną pieśń głoszącą nadejście nowego dnia. Na schodkach siedziała mama. Chyba mnie nie zauważyła, bo zwrócona była do mnie plecami. Usiadłam obok niej i spojrzałam niepewnie w jej stronę.
- Dzień dobry. - Szepnęłam cicho jakbym bała się, że mój głos przestraszy ją podobnie jak szelest drzew przeraża leśną zwierzynę.
- Witaj Kochanie. - Odparła cicho po czym skierowała swój wzrok na mnie. - Jak dziś spałaś?
- Całkiem spokojnie, a Ty? - Mama zamilkła na dłuższą chwilę.
- Lepiej niż zazwyczaj, chyba znużenie powoli daje mi się we znaki.
- Mamo? Nie słyszałam w nocy Twojego płaczu, coś się zmieniło? - Znowu nastała długa cisza. Chyba lepiej, gdybym nie zadawała tego pytania. Już byłam pewna, że nie dostanę odpowiedzi, ale w końcu mama przerwała tę krępującą ciszę.
- To prawda, Jessi, zmieniło się dużo. Nie płakałam dziś w nocy, gdyż dotarło do mnie, że musimy nauczyć się żyć dalej... bez taty. - Wzięła głębszy oddech po czym dodała - Nie poprawi się nic, dopóki będę ciągle myślała o tym, co nas spotkało. W ten sposób niszczę nie tylko swoje życie, ale przede wszystkim Twoje, a do tego nigdy nie powinnam dopuścić. - To mnie wprowadziło w zamyślenie. Te słowa wzruszyły mnie, nadeszła nadzieja, że możemy żyć szczęśliwe, chociaż wiem, że nie robi tego dla siebie, tylko dla mnie. Wiem jednak, że tym samym uszczęśliwi samą siebie, a ja jej w tym pomogę.
- Cieszę się, że tak myślisz. Na pewno taka zmiana ułatwi nam życie. - Uśmiechnęłam się nieśmiało w jej stronę i przytuliłam ją.
- Kocham Cię mamo.
- Ja Ciebie też Jessi.
Do wieczora nie działo się nic nadzwyczajnego. Były pewne zmiany w zachowaniu mamy, ale nie duże. Nie zauważyłam, żeby chociaż na chwilę usiadła przy kominku chociaż dostrzegałam, że w głębi serca właśnie tego pragnęła. Jest nam trudno, ale zmiany zwłaszcza takiego stopnia nigdy nie są łatwe. Jestem dumna, że mama w ogóle odważyła się na tak wielki krok. Zastanawia mnie tylko jedno. Co się stało, że tak nagle przejrzała na oczy. Z dnia na dzień zmieniła tok swojego myślenia, jakby wreszcie dostała dowód na to, że tata już nie wróci. Muszę się dowiedzieć, co lub kto nakłonił ją do zmiany zdania. Kiedyś pewnie ją o to zapytam, ale na to jeszcze za wcześnie. Pozwolę by rany zabliźniły się, wtedy będzie o wiele łatwiej powrócić do tego tematu.
Obiad zjadłyśmy lekko po godzinie 16. Słońce górowało wysoko na niebie odsłaniając uroki i tajemnice nieokiełznanej dotąd przyrody. Mieszkałyśmy kilometr od pobliskiego miasta. Były tego tak plusy jak i minusy. Nie doskwierały nam problemy ludzi krążących po ulicach, nie przedzierałyśmy się przez zatłoczone alejki, aby przedostać się na drugą stronę jezdni, nie budziły nas także warkoty silników samochodów prowadzonych przez ludzi dojeżdżających wcześnie rano do pracy. Jednak minusy mieszkania poza bramami miasta były i doskwierały nam niejednokrotnie. Osłabiony kontakt z ludźmi, oddalone o kilometr sklepy, urzędy i przychodnie, brak codziennej prasy i wiele innych trudności. Aczkolwiek wydaje mi się, że przywykłyśmy do życia w oddali od cywilizacji. Sądzę, że trudnoby było nam się przestawić, gdyby nastąpił czas przeprowadzki. Moja przyjaciółka, Nicole mieszka tuż przed samym miasteczkiem jakieś 800 metrów ode mnie, a mimo tego bywa u mnie często. Tak wiele dla mnie robi, cieszę się, że mam kogoś takiego jak ona. Nie zamieniłabym jej nigdy na nikogo innego. Nagle z moich przemyśleń oderwał mnie dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę. - Krzyknęłam do mamy będącej na górze i wstałam od stołu. Otworzyłam drzwi i kogo ujrzałam? Oczywiście Nicole. Od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. - O wilku mowa, właśnie o Tobie myślałam. - Niki weszła i przytuliła mnie mocno.
- Stęskniłam się za Tobą Jessi. - Powiedziała melodyjnym tonem.
- Ja za Tobą też Kochana. - Uściskałam ją mocno. Tak bardzo się ucieszyłam, że znowu mnie odwiedziła. W tym samym momencie mama zeszła z góry i przywitała się z Nicolą.
- Witaj Nicole, ślicznie dziś wyglądasz.
- Dziękuję, Pani również. - Odpowiedziała delikatnym tonem.
- Jessi? mogę Cię na chwilkę poprosić? To tylko sekundka.
- Tak mamo. - Odpowiedziałam z uśmiechem i zwróciłam się do Nicole. - Poczekaj na mnie w pokoju, zaraz do Ciebie przyjdę. - Nicole pokiwała głową i poszła na górę. Rozejrzałam się i zaraz za mamą przeszłam do salonu. Usiadłyśmy na kanapie i czekałam na to, co ma mi do powiedzenia. Przez chwilę nic nie mówiła, aż w końcu wykrztusiła...
- Jessi, Kochanie... Dawno nigdzie nie wychodziłaś, jedynie nad te jezioro, jedźcie do miasta, zaszalejcie, bawcie się. - Spojrzałam na nią z zaskoczeniem w oczach.
- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł zostawiać Cię tu kompletnie samą.
- Nie martw się o mnie, poradzę sobie, a Tobie przyda się wyrwać się z domu. - Nie byłam pewna, czy dobrze słyszałam, dawno nie mówiła mi nic podobnego.
- Jesteś pewna, że mogę iść?
- Tak, jestem pewna w 100%. Jedźcie i bawcie się dobrze. - Uściskała mnie mocno.
- Dobrze, ale w razie gdyby coś się działo, dzwoń, telefon będę miała przy sobie. - Uśmiechnęłam się do niej. - Dziękuję Ci. - Szepnęłam cicho uśmiechając się przy tym. Wstałam z kanapy i stanęłam w drzwiach salonu. Jeszcze raz odwróciłam się, by spojrzeć na mamę i wyszłam. Nie mogłam uwierzyć, że ta rozmowa naprawdę miała miejsce. Ja chyba jeszcze się nie obudziłam, to wszystko jest za piękne, by mogło być prawdziwe.